piątek, 11 listopada 2016

0. Zawsze wygrywam

Była zastanawiająco niska. Świat wydawał się tak samo kolosalny, jak zimny i martwy. Widziała nagie drzewa sięgające samego nieba. Krzewy, a raczej jedynie cienkie, długie igiełki, prawie kuły ją w oczy, kiedy obok nich przechodziła. Bicie serca z każdym kolejnym krokiem przyspieszało. Poczuła coś dziwnego. Jakby ktoś ją obserwował. Zatrzymała się. Wstrzymała oddech. Rozejrzała się, ale nic nie zobaczyła. Biel i czerń przytłaczały ją swoją nieskazitelnością. Zaczęła się cofać, aż w coś uderzyła. Chciała wrzasnąć. Z jej gardła wydobył się głos, który nie był ludzki. Poniekąd człowieczy jęk, a może wilcze wycie.
Zaczęła biec przed siebie. Nie zważała na gałązki czy zimno, które owiewało jej ciało. Zatrzymała się dopiero przy czymś, co wyglądało na ogromne jezioro. Kończyło się poza horyzontem. Czyżby znajdowała się na końcu świata? Podeszła bliżej. Mimo wszechobecnego śniegu, woda nie była zamarznięta. Powoli przyjrzała się swojemu odbiciu w tafli. Odskoczyła z tym samym krzykiem, który usłyszała wcześniej.
Patrzyły na nią te same brązowe oczy, które widzi codzienne w lustrze. Chciała dotknąć dłońmi reszty twarzy, ale nie mogła. Już nie była sobą. Była zwierzęciem. Lustrowała spojrzeniem wydłużony pysk, zakończony lekko zadartym czarnym nosem. Otworzyła usta. Zza czarnych warg wystawały dwa duże górne kły i trochę mniejsze dwa dolne. Oddzielały je rządki drobniutkich ząbków. Nie mogła już na to patrzeć. Opuściła powieki.
Zaczęła liczyć od dziesięciu do jednego. Z każdą kolejną liczbą ulatywało z niej napięcie. Otworzyła oczy z nadzieją końca koszmaru. Wokół jednak była niczym niezmącona ciemność. Otaczała ją coraz ciaśniej. Usiłowała dostać się do wnętrza ciała. Do samego środka. Do duszy.
Próbowała odpychać mrok. Rzucała się, kręciła wokół własnej osi. Wierzgała kończynami. Upadła. Leciała w przestrzeni dopóki nie poczuła, że opadła z sił. Nie mogła nic zrobić. Dopiero wtedy, z głuchym tąpnięciem, dotarła na sam dół.
– Zawsze wygrywam – usłyszała cichy szept zakończony potępieńczym śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz