piątek, 6 stycznia 2017

8. straciliśmy ją

Polubiła siedzenie przy krowim pastwisku i patrzenie na panoramę miasta. Nieograniczona przestrzeń pozwalała żonglować myślami. Alicja łapała każdą z nich obracała między palcami, niczym ołówek i puszczała dalej.
Rozmowa z rodzicami wyjaśniła wiele spraw. W końcu mogła o nich pomyśleć bez zbędnego pośpiechu i nerwów. Wiedziała, co się dzieje z jej psychiką. Nawet lepiej się oddychało, bez ciężaru niewiedzy. Prawdę mówiąc, cała historia brzmiała dla niej, jakby wyjęta z książki albo filmu i gdyby nie brała w tym czynnego udziału – nie uwierzyłaby w ani jedno słowo.
Siedzi w niej zwierzę. To brzmi tak absurdalnie, że musiała prosić matkę o kilkukrotne powtórzenie. Wilk, jako część jej duszy, zajmujący psychikę i wpływający na cechy fizyczne. Gdy się go oswoi pomaga w opanowaniu emocji, pozwala oddziaływać na innych, a także potrafi zwiększać siłę. Normalnie – jak to brzmi! – objawia się w ciągu kilku pierwszych lat życia, czasami rodzina sama go budzi, rzadko kiedy, ale może pojawić się po traumatycznych przeżyciach. Elżbieta sama przyznała, że nie wie, co dzieje się z jej córką – czasami zachowywała się tak, jakby trzymała swojego w ryzach, jednak nieraz wypuszczała, bo nie dawała sobie z nim rady. Rozwiązanie problemu jeszcze bardziej nie spodobało się dziewczynie.
Alicja Lipiec, jej babka, żyła, co oznaczało tylko jedno – rodzice ją okłamali. Gdyby nie to oszustwo nie przyjechałaby do tej wsi, nie dowiedziałaby się niczego o swojej rodzinie, nie byłaby świadoma własnego wnętrza. Matka nieświadomie skierowała kroki córki do Pustkowia, a potem robiła wyrzuty.
– Ala? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Bartka. – I jak?
Spojrzała na niego spod przymrużonych oczu. Tak naprawdę nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Przerwał jej w połowie myśli.
– Dziwnie – odpowiedziała w końcu. – Niby to, co mi powiedzieli pokrywa się z tym, co czułam, ale to brzmi, jak, no nie wiem, bajka?
– To zareagowałaś zdecydowanie spokojniej ode mnie. – Usiadł obok niej. – Wiesz, kiedy pojechałem do babci i jeszcze nie wiedziałem, kim jest, a powiedziała mi to samo, co tobie twoi rodzice to nie wiedziałem co odpowiedzieć. Byłem tak zły, że chciałem wszystko na swojej drodze zniszczyć. To nie było zbyt mądre posunięcie z mojej strony. – Zaśmiał się pod nosem. – Głupio mi było potem, kiedy dowiedziałem się, kim ona właściwie jest. Ale babcia Ala to jeszcze nic.
– Jest ktoś straszniejszy?
– Poczekaj, aż zobaczysz babcię Kornelię. – Wyciągnął telefon i odblokował. – Przepraszam, poczujesz. Ma tak ogromną moc, że najpierw poczujesz, potem zobaczysz.
Bartek spojrzał na wyświetlacz i zbladł. Trzymał kciuk na ekranie, a jego brwi były coraz bardziej ściągnięte.
– Co się stało? – zapytała Alicja widząc jego twarz.
– Gabrysia jest w szpitalu.

– Nie powiedzieliście mi, bo nie chcieliście mnie martwić?! – krzyknęła Alicja na swojego ojca, kiedy dowiedziała się, że doskonale wiedzieli o Gabrysi. – Jakbyście chcieli zauważyć nie dość, że to moja rodzina to jeszcze przyjaciółka, więc tak, chciałabym wiedzieć, gdy coś jej się stanie!
– Ala! Uspokój się. Wyjaśniliśmy sobie to, tak? – Jacek wiedział, że jeśli nie pojawi się jego żona będzie musiał użyć innych środków.
– Jakiś wilk przejmie nade mną kontrolę i stanę się ludzkim warzywem? No proszę! – Dziewczyna wyrzuciła dłonie w górę, a następnie złapała się za głowę. – Co za pojebana rodzina!
– Alicjo!
– A nie jest tak?
– Masz rację, ale nie nazywajmy tego tak brutalnie. – W drzwiach pojawiła się Elżbieta. W dłoni trzymała kubek. – Masz, to cię uspokoi.
Dziewczyna niechętnie przyjęła napój. Spróbowała i od razu jej zasmakował, chociaż nigdy by tego nie przyznała. Upijając kolejny łyk, poczuła, że musi usiąść. Dziwne ciepło rozlało się w żołądku. W przełyku czuła, jakby mrówki. Kaszląc, odstawiła naczynie. Myślała, że wypluje płuca.
– Co ty jej dałaś? – zapytał Jacek podchodząc do córki. – Z czym jest ta herbata?
– Z odrobiną tojadu – odpowiedziała kobieta patrząc, jak ciało Alicji wiotczeje, a oczy się zamykają. – Nic jej nie będzie. Jej wilk jest silny.
– Zapomniałem już, że ty się nie bawisz w żadne rozmowy – mruknął mężczyzna trzymając dłoń na czole dziewczyny. – Powinna być stabilna.
– To jedziemy.

Alicja obudziła się i jedyne, co zarejestrowała to ciemność. Chciała wstać, ale coś nie pozwalało jej przesunąć jakiejkolwiek części ciała. Nie czuła skrępowania. Żadnych pasów, ani lin. Ona po prostu nie mogła się ruszyć! Gdy wzrok przyzwyczaił się do mroku, przewracała oczami na prawo i lewo, w górę i w dół. Widziała sufit i kawałek ściany. Nic, co mogłoby jej powiedzieć, gdzie jest.
Ostatnio była na plebanii księdza Marcela z rodzicami. Dostała herbatę na uspokojenie i… Czy jej własna matka zdolna byłaby do zabicia jej? Bo jak inaczej nazwać ten stan? Oddychała szybko, nie zwracając uwagi na zaciśnięte do bólu zęby.
– Spokojnie. – Nieznany, kobiecy głos przyniósł ze sobą lekki chłód i zapach konwalii. – Zaraz będzie lepiej.
Położyła szorstką dłoń na czole dziewczyny. Zaczęła mamrotać różne słowa, Alicja poczuła nasilające się ciepło. Staruszka pochyliła się nad nią, kładąc dwa palce na mostku. Szeptała coraz szybciej, aż wszystko zamieniło się w jednolity szum.
Alicja zaczęła się pocić. Nie wiedziała, dlaczego wstrząsają nią dreszcze, mimo że palące gorąco było tylko w mostku. Nagle odniosła wrażenie, jakby ktoś chciał wyrwać serce z klatki piersiowej. Jej ciało wyrwało się do góry.
– Spokojnie – usłyszała od kobiety. – Teraz licz od stu w dół.
Dziewczyna chciała spojrzeć na nią, jak na wariatkę, ale organizm nie chciał jej słuchać.
„Sto, dziewięćdziesiąt dziewięć…”
Powoli przestawała się skupiać na czymkolwiek zewnętrznym.
„Dziewięćdziesiąt osiem, dziewięćdziesiąt siedem…”
Ktoś próbował się dostać do jej umysłu.
„Dziewięćdziesiąt sześć, dziewięćdziesiąt pięć…”
Nie może mu na to pozwolić. Odpychała intruza, ale ten – mimo swojej wątłości – wciąż znajdował luki w jej obronie.
„Dziewięćdziesiąt jeden, osiemdziesiąt osiem…”
– Skup się na liczeniu! – Krzyk kobiety był jakby za szkłem.
„Ile to było? Osiemdziesiąt osiem, osiemdziesiąt siedem…”
Napastnik odpuścił tak szybko, że Alicja zauważyła to dopiero po chwili.
„Osiemdziesiąt… Ile? Sześć?”
Pustka, która nastała w umyśle, pokazała jej, że tak naprawdę nie jest sama. Gdzieś w dalekim zakątku psychiki siedział stary wilk. Dziewczyna na początku mu współczuła, biła od niego swego rodzaju słabość i nieporadność. Jednak później uświadomiła sobie, że to jej wnętrze, a to jest ktoś, kogo nie zna.
– Zaatakuj – usłyszała staruszkę.
Alicja powoli podeszła do nieznajomego. Wyczuwała znany już jej zapach. Migdały?
– Atakuj!
Wyciągnęła dłoń, a wilk rzucił się na nią.
– Licz!
Nie wiedziała, co się dzieje. Upadła, a ślina warczącego wilka spłynęła jej po twarzy.
– Licz!
„Osiemdziesiąt sześć, osiemdziesiąt pięć…”
Nie broniła umysłu przed wejściem komukolwiek. Pojawił się kolejny zwierz.
„Osiemdziesiąt cztery, osiemdziesiąt trzy…”
Oba wilki były widocznie stare, ale to ten większy wygrywał.
„Osiemdziesiąt dwa, osiemdziesiąt jeden…”
Zapach konwalii wzmocnił się. Alicji zrobiło się niedobrze. Otworzyła oczy i zwymiotowała.
Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. W pokoju było dziwnie jasno. W drzwiach stali rodzice, spoglądając na nią zmartwieni. Jednak najbardziej zaciekawiła się kobietą klęczącą obok łóżka. Ta patrzyła na nią z czystym strachem. Była tak blada, że cera łączyła się z jej platynowymi włosami. Nikt nie patrzył na bałagan zrobiony przez dziewczynę, ale centralnie na nią.
– O co tutaj chodzi? – zapytała mimo tego, że czuła kolejne torsje. – Co się dzieje?
– Dziecko… – zwróciła się do niej nieznajoma. – Nawet nie wiesz, co w tobie siedzi.
Dziewczyna przełknęła kolejną falę wymiocin. Spojrzała na staruszkę gniewnie.
– Od kilku dni próbuję się dowiedzieć.
– Rodzice powiedzieli ci już o wilku w tobie, prawda? – Alicja kiwnęła głową. – Dobrze. Chodźmy stąd, napijemy się czegoś, a ja dopowiem to, czego nie wiesz.
Kobieta wstała, w drzwiach szepnęła coś do Elżbiety i wyszła. Sama Alicja zrobiła to chwilę później. Wychodząc nie spojrzała na rodziców, chociaż matka położyła rękę na jej ramieniu.
Usiadły w przestrzennym salonie. Staruszka na kanapie, dziewczyna na fotelu obok. Nie rozpoznawała krajobrazu za oknem. Za to zdjęcia dzieci i nastolatków, które stały tłoczno ustawione na komodzie – od razu.
– Jest w tobie coś, co przy dobrym przygotowaniu może sprawić, że twoje życie będzie dużo łatwiejsze – zaczęła staruszka.
– Ten wilk, tak?
– Tak, ale wilk to tylko metafora mocy, której dane ci jest teraz doświadczać, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jak już wiesz, powinno się to objawić ponad dekadę temu, ale z pewnych względów było uśpione. Twoja mama nie wie wszystkiego na ten temat, dlatego też nie mogła ci tego wyjaśnić. – Zrobiła pauzę, jakby badając reakcję Alicji. Ta siedziała wpatrzona w punkt za kobietą. W jedno ze swoich zdjęć, kiedy miała cztery lata. – W pewnych sytuacjach ktoś z dużą mocą może wyzwolić wilka w kimś innym, nawet bez jego wiedzy.
– I coś takiego stało się u mnie? – zapytała odrywając wzrok od fotografii.
– Tak, ta osoba obudziła w tobie moc i pomagała ci ją kontrolować. Domyślam się, jaki ma w tym cel. Mogę ci pomóc pozbyć się jej, ale nie będzie to łatwe, ani przyjemne.
– A jeśli ta osoba zostanie… We mnie?
– Wyzwoli twojego wilka i wyssie z ciebie całą moc.
– Na odległość?
– Sprawiła, że pojechałaś do Pustkowia. Równie dobrze może cię sprowadzić do siebie.
– To kłamstwa matki sprawiły, że pojechałam do Pustkowia.
– Skup się – powiedziała staruszka. – Czy przez większość twojego życia nie byłaś rozważna? Myślałaś, analizowałaś, dopiero po czasie robiłaś?
Zaległa cisza, która aż dzwoniła w uszach. Kobieta uważnie obserwowała zmianę mimiki twarzy dziewczyny. Wyglądała, jakby nagle wszystko połączyło jej się w całość.
– Dobrze. Co mam zrobić?

Droga nie zajęła im dużo czasu. Alicja siedząc na tylnym siedzeniu samochodu była kłębkiem nerwów. Nie mogła uspokoić drżenia dłoni i kolan. Chociaż jej żołądek był pusty, wciąż odczuwała odruch wymiotny. Babka zakazała podawania czegokolwiek uspokajającego. Jej wilk musiał być czujny.
Samochód wjechał na parking prywatnej kliniki pod Warszawą.
– Jesteśmy na miejscu. – Elżbieta odwróciła się do córki. – Jak bardzo źle?
Dziewczyna spojrzała się na matkę nieobecnym wzrokiem.
– Ala?
– Dwanaście w skali dziesięciostopniowej – odpowiedziała blada dziewczyna. – Bartek miał rację. Wyczuwam ją już teraz.
Wysiadła z pojazdu. Poczuła, jakby coś w jej umyśle zaczęło obijać się o jego ściany. Robiło wszystko, aby tylko zmusić świadomość do ucieczki.
– Ala – powiedziała stanowczo Elżbieta łapiąc ją za ramiona. – Posłuchaj mnie uważnie. Twój wilk jest bardzo silny. Silniejszy nawet od mojego. I obie dobrze wiemy, jak bardzo uparta jesteś. Rozumiemy się?
Kobieta spojrzała w oczy młodszej. Odetchnęła lekko widząc w nich błysk.
– Więc chodźmy.

Elżbieta i Jacek pozwolili córce wejść samej do pokoju staruszki. Wiedzieli, że nie mogą nic więcej zrobić. Ich obecność tam mogła tylko przeszkodzić w osiągnięciu celu. Usiedli na plastikowych krzesłach w poczekalni.
– Czy my właśnie… – zaczęła Ela łapiąc męża za dłoń. Nie była w stanie dokończyć pytania.
– Nie – odpowiedział stanowczo. – Straciliśmy ją, kiedy odkryła album.

Alicja nie mogła się ruszyć, odkąd przekroczyła próg pokoju. Patrzyła na kobietę z szeroko otwartymi oczami.
„Jak ktoś taki może jeszcze żyć?”
Drobna postać z szarą, wysuszoną skórą leżała na idealnie białej pościeli. Do dłoni został przyczepiony wenflon, a do niego przewód z przeźroczystym płynem. Pod nosem założona została rurka. Dziewczyna przemogła się i podeszła bliżej. Zauważyła kosmyki białych włosów, które zlewały się z barwą poduszki.
– Podejdź bliżej – usłyszała, chociaż usta nie poruszyły się. – Nie bój się.
Alicja wpatrywała się w postać babki. Wydawała się martwa.
– Och, nie jestem martwa – głos rozwiał wątpliwości. – A skoro Elunia i Jacuś cię tutaj przyprowadzili to zdajesz sobie sprawę z tego, kim jestem. Kim jesteś ty.
– Wiem, kim jesteś i dlaczego mnie wykorzystujesz. – Stres powoli ustępował, a w jego miejsce wchodziła wściekłość.
– Dziecko, od bardzo długiego czasu nie ruszyłam się poza to łóżko – odpowiedziała staruszka. Jej usta jakby wygięły się w miłym uśmiechu. – Jak mogłabym cię wykorzystać?
– Rozmawiamy, a ty wyglądasz jakbyś spała. Nawet twoje usta się nie poruszają.
Na chwilę zapadła cisza. Alicja musiała zacisnąć pięści i głęboko oddychać.
– Podejdź, chwyć mnie za rękę, a dostaniesz odpowiedź na każde z twoich pytań – powiedziała w końcu. – Bo od jakiegoś czasu tylko ich przybywa, prawda?
Dziewczyna ważyła w głowie słowa babki. Natarczywe wspomnienia z ostatnich godzin chciały się wydostać, ale utrzymywała w je ryzach. W końcu podeszła do łóżka i niepewnie ujęła kościotrupią dłoń w swoją. Poczuła, jak brakuje jej powietrza. Czas się zatrzymał.

Elżbieta drgnęła zaciskając mocno dłoń. Fala energii przeszła przez drzwi i ściany pokoju, w którym znajdowała się jej córka. Nagle temperatura wzrosła o kilka stopni. Spojrzała na Jacka.
– Ja też to poczułem – odpowiedział, widząc wzrok żony. – Zaczęły.
– Myślisz…
– Nie.

Upadła na plecy tak mocno, że zaparło jej dech. Walczyła o najmniejszy oddech, słysząc śmiech swojej babki. Dziewczyna uspokoiła się po kilku chwilach i dopiero wtedy mogła spojrzeć na Kornelię.

Już nie przypominała staruszki zwiędniętej, niczym roślina. Teraz to była kobieta w sile wieku. Z długimi blond włosami, wyzywającym wzrokiem i postawą emanującą niezwykłą potęgą.
– Nie walcz już dziecko – powiedziała uśmiechając się kpiąco. – Dobrze wiesz, że to nic ci nie da.
– Nie znudziło cię to już? – zapytała Alicja powoli stając na nogi. – To ciągłe wygrywanie? Może pora coś zmienić w życiu?
Babka powoli nachyliła się do już wyprostowanej wnuczki.
– Nawet nie umiesz używać swojego wilka – powiedziała cicho, a zza jej pleców wyszło duże zwierzę.
– Masz rację – potwierdziła dziewczyna. – Nie mogłam go wyzwolić, zrobiłaś to za mnie. Nie umiałam go kontrolować, więc robiłaś to ty. Nie potrafię go przyzwać do siebie. Myślisz, że teraz jak będzie?
Zapadła chwila ciszy, podczas której przy Alicji stanął postawny wilczur. Nie był nawet w połowie okazały, jak ten stojący obok starszej kobiety, ale biła od niego równie duża pewność siebie.
– Zanim przyszłaś do mnie, ktoś cię uświadomił, prawda? – Kornelia zaczęła powoli iść w kierunku Alicji. – Nie byłaś dla mnie dostępna przez kilka godzin. Tak – przeciągnęła samogłoskę, jakby zastanawiając się nad własnymi słowami. – Już wiem, gdzie i kogo odwiedziłaś wcześniej.
Wilk dziewczyny zawarczał, stawiając krok do przodu.
– Masz niezwykłą moc, wiesz o tym? – kontynuowała kobieta. – To dlatego włożyłam tyle siły w twój przyjazd tutaj.
– Chcesz przejąć ją ode mnie, aby się wzmocnić – odpowiedziała Alicja patrząc twardo na swoją babkę. – I myślisz, że tak po prostu ci ją oddam?
– Zapewne moja córka zapoznała cię z każdą możliwą drogą, prawda? – Zataczała krąg wokół Alicji. – Dobrze wiesz, co się stanie, jeśli dotknę twojego wilka.
Kornelia podchodziła coraz bliżej.
– Wiem, dlatego zrobię to. – Prawą dłonią dotknęła grzbietu swojego zwierzęcia, lewą zaczęła kreślić znak triskelionu w powietrzu. – Moi Weles dati silno. Alicja przed zamknięciem oczu dostrzegła tylko wyraz ogromnego zdziwienia na twarzy babki.
Wznosiła się powoli. Wszystkie lęki, jakich doznawała od dzieciństwa nagle wydały się nic nieznaczącymi błahostkami. Poczuła każde zakończenie nerwowe, ale nie było to bolesne, jak ostatnim razem, a delikatne i przyjemne. Coś w jej organizmie się zmieniło, jednak nie była pewna co to jest. Ktoś podsunął jej wizję muru, który ma bronić psychiki. Duch zamieszkujący ciało stał się nagle tak silny, jakby mogła przenosić góry samą siłą woli.
Otworzyła oczy. Wciąż stała przy łóżku Kornelii. Palce bolały ją od uścisku babki. Nic się nie zmieniło. Wolną ręką dotknęła czoła staruszki. Chciała stamtąd uciec, ale niewidzialna siła trzymała ją w miejscu, nawet kierowała jej ruchami. Po chwili przez skórę palców zaczęła przepływać energia, a pokój wypełnił się przeciągłym dźwiękiem aparatury.
Odskoczyła, kiedy tylko mogła i rozpłakała się.

Chwilę potem do sali biegiem wpadł lekarz z pielęgniarkami. Zaraz po nich Jacek i Elżbieta. Jedna z sióstr wyprowadziła rodziców i roztrzęsioną córkę na korytarz.
– W końcu jesteś wolna – wyszeptała Alicji do ucha matka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz